Jan Józef Szczepański



image
fot. J. Kwietniewski
image
Jan Józef Szczepański, Stanisław Lem

Pisarz

16 IX 1947
Rano oddałem Wyce maszynopis mojego zbiorku. Odebrałem go od Jerzego [Turowicza], bo tam sprawa wyglądała beznadziejnie. Wyka obiecał pchnąć w Czytelniku. Wczoraj wieczorem miałem moment okropnej chandry. Jakiegoś zapadu. Zupełnie opuściła mnie odwaga i wiara w siebie. Wydało mi się, że nigdy już nie potrafię pisać i że moje małżeństwo z Danusią nie ma sensu. Zwątpiłem we wszystko, miałem wrażenie, że i tu się okłamuję. Szczęśliwie minęło. Postanowiłem przez tydzień poddać się pewnej dyscyplinie, pisarskiemu treningowi. Będzie to polegało na tym, że każdego dnia zapiszę, starając się dbać o formę, jakieś jedno spostrzeżenie. Obojętne co. To może być charakterystyka jakiejś osoby, notatka psychologiczna albo widoczek. Głównym warunkiem jest oszczędność. Mam wrażenie, że takie wprawki mogą bardzo wyrobić zdolność selekcji. W każdym dniu jest choćby jeden moment, dający się wyodrębnić jako pewna dramatyczna kompozycja. Ciągle się te chwile gubi, a można je wykorzystać. To oczywiście będzie dalsze gmatwanie życia w literaturę, ale trzeba się na to zdecydować, a wtedy literatura zyska na symbiozie. No i broń przeciw lenistwu. To też ważne.

17 X 1953
Trapi mnie niedoskonałość mojej wyobraźni, zwłaszcza w zakresie porównań, które nie byłyby stylistycznymi ozdobnikami, a skrótami, pozwalającymi syntetycznie i obrazowo ująć szeroki zakres jakiegoś zjawiska. Dziś siedział u mnie Lem. Każdą sprawę potrafi natychmiast zilustrować przykładem, który sam w sobie jest paradoksalną, żywą anegdotą. Taki szyfr pojęć umożliwia uniknięcie nudnych i płaskich wywodów. To jest jakaś zdolność par excellence literacka, której mi brak.
fragmenty Dziennika